Z Małopolska w II Wojnie Światowej

Gąsiorowski Teodor, Od egzekucji do egzekucji

Hans Frank w wywiadzie dla korespondenta „Völkischer Beobachter” wyjaśnił, że Generalne Gubernatorstwo od Protektoratu Czech i Moraw różni się tym, że „w Pradze wywieszono wielkie czerwone plakaty podające wiadomość o rozstrzelaniu siedmiu Czechów. Gdybym natomiast chciał przeznaczyć po jednym plakacie na każdych siedmiu rozstrzelanych Polaków, wówczas wszystkie lasy polskie razem wzięte nie wystarczyłyby na wyprodukowanie dostatecznej ilości papieru”.

Pierwsza egzekucja

9 września 1939 r. na ulicy Wielickiej w Krakowie, w okolicy wiaduktu kolejowego, padł pojedynczy strzał. Pech chciał, że w tym czasie przejeżdżała tamtędy ciężarówka z żołnierzami Wehrmachtu. Nikomu nic się nie stało, ale następnego dnia wojsko zablokowało na pewien czas ten odcinek ulicy zatrzymując kilka osób. Z okolicznych kamienic, na chybił trafił, wyciągnięto dodatkowych „podejrzanych”. Ludzie ci zniknęli bez śladu. Dopiero 17 lipca 1940 r., w czasie prac przy murze cmentarza żydowskiego wzdłuż ulicy Jerozolimskiej w Krakowie, przypadkowo odkryto mogiłę rozstrzelanych. Zidentyfikowano wówczas 13 osób: Józefa Bereźnickiego, Andrzeja Bilskiego, Karola Górskiego, Wojciecha Gwoździa, Stanisława Masnego, Franciszka Nawrota, Józefa Owsianego, Andrzeja Pietrykę, Wawrzyńca Pietrykę, Czesława Równarczyka, Jana Ziembińskiego. W zbiorowym grobie leżały także ciała dwóch niezidentyfikowanych mężczyzn.

Po raz pierwszy i ostatni władze okupacyjne zgodziły się na przeniesienie zwłok do rodzinnych grobów na okolicznych cmentarzach.

Systematyczna eksterminacja

W następnych miesiącach i latach Niemcy przeprowadzili w Krakowie i okolicy dziesiątki egzekucji. Zabijano pojedynczych więźniów na dziedzińcu Montelupich i w piwnicach św. Michała. Rozstrzeliwano większe grupy skazańców w miejscach do których osoby postronne nie miały dostępu: w forcie w Krzesławicach, w wyrobisku Glinik w Przegorzałach, w Puszczy Niepołomickiej, a później w obozie w Płaszowie. Do tych egzekucji okupant oficjalnie się nie przyznawał, choć stanowiły one tajemnicę poliszynela. Nie jesteśmy w stanie ustalić nie tylko tożsamości zamordowanych, ale nawet ich dokładnej liczby!

Wykonywano egzekucje niewielkich grup publicznie, jak np. 26 czerwca 1942 r. przy ul. Wodnej. Tam funkcjonariusze Ordnungsdienstu z krakowskiego getta powiesili siedem osób o nieustalonej do dziś tożsamości.

Terror stopniowo się nasilał, aż 2 października 1943 r. Hans Frank podpisał rozporządzenie „O zwalczaniu zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie”. Sankcjonowało ono stosowanie kary śmierci za wszelkie czyny uznane za wymierzone w niemiecki ład. W ślad za nim 29 października 1943 r. na krakowskich murach pojawił się pierwszy „afisz śmierci” – obwieszczenie z listą 30 nazwisk osób skazanych i informacja, że pięć z pośród nich już stracono. Decyzja Franka o upublicznianiu nazwisk mordowanych legła u podstaw przekonania, że dopiero w 1943 r. Niemcy zaczęli na masową skalę przeprowadzać w Krakowie egzekucje ludności cywilnej.

Pozornie takie afisze powinny pomagać w ustaleniu tożsamości ofiar egzekucji. Ale tylko pozornie. W rzeczywistości zdarzało się, że „ludzie z afisza” zamiast na egzekucję trafiali do obozu koncentracyjnego, ba część z nich przeżyła wojnę! I były sytuacje odwrotne: na miejsce stracenia przywożono więźniów, których nazwiska nigdy na żadnym afiszu nie zostały opublikowane. I tak 27 maja 1944 r. przy ul. Botanicznej w Krakowie Niemcy rozstrzelali 40 więźniów z Montelupich. Dzień później rozklejono obwieszczenie informujące o straceniu zakładników, na którym znajdowało się 65 nazwisk. Świadkowie w śledztwie prowadzonym przez Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich zeznali natomiast, że 27 maja wywieziono z więzienia przy ul. Montelupich 100 skazańców, a dzień później następnych 200. Inni świadkowie zeznali, że zidentyfikowali (po egzekucji Niemcy przez chwilę pozwolili przypadkowym przechodniom i okolicznym mieszkańcom z daleka oglądać zwłoki) wśród ofiar harcerzy Edwarda Heila, Adama Kanię i Stanisława Szczerbę, których nazwisk na „afiszach śmierci” z tego tygodnia nie ma. Z kolei Jan Leśniak, którego nazwiska również nie ma na afiszu został zidentyfikowany przez jednego ze świadków, ale nie rozpoznał go brat, który także widział ciała rozstrzelanych.

Po innej egzekucji, w której publicznie rozstrzelano 40 więźniów Montelupich świadkowie „zidentyfikowali” niemal 50 osób.

Problem identyfikacji ofiar egzekucji publicznych pozostanie zapewne otwarty jeszcze bardzo długo. Brak jest więziennej ewidencji. Obwieszczenia niemieckich władz są nie w pełni wiarygodne – czasami nie były nawet drukowane, a nazwiska zakładników odczytywano poprzez sieć miejskich megafonów. Świadkowie zawodzą, czemu nie należy się dziwić. Nawet najbliższe osoby po kilkutygodniowym śledztwie prowadzonym przez gestapowców przestawały być rozpoznawalne, a papierowy worek zamiast ubrania i knebel w ustach także nie sprzyjały identyfikacji ofiar. Ciała Niemcy zabierali – część z nich trafiała co prawda do Zakładu Medycyny Sądowej, ale jako zwłoki anonimowe – i palili na terenie obozu płaszowskiego.

Ostatni mord

Pod koniec 1944 r. gestapowcy zdawali sobie doskonale sprawę, że ich panowanie w Krakowie dobiega końca. Sortowali swoje dokumenty. Część z nich przeznaczono do ewakuacji na zachód, znacznie większą partię spalono na miejscu. Pospiesznie kończono śledztwa. Kilkuset więźniów z Montelupich wywieziono do KL Gross-Rosen. W więzieniu pozostało kilkadziesiąt osób – ostatni podejrzani do przesłuchania, niezdolni do transportu chorzy i ci, którzy mieli przeprowadzić w więzieniu ostatnie prace porządkowe po ewakuacji.

Wreszcie 12 stycznia 1945 r. ruszyła sowiecka ofensywa. Do komendy policji przestawały napływać meldunki z kolejnych, coraz bliżej Krakowa położonych, posterunków. Gestapowcy podjęli decyzję o likwidacji swoich spraw w mieście. Wśród nich było duże śledztwo prowadzone w sprawie sabotaży w zakładach Zieleniewskiego (prowadzili je zarówno żołnierze Armii Krajowej, jak komuniści). Nie przynosiło ono konkretnych efektów, ale ślady prowadziły do osiedla zamieszkałego przez pracowników zakładów.

Rankiem 15 stycznia 1945 r. na Dąbiu pojawiły się samochody z policjantami. Do drzwi wielu domów dobijano się kolbami karabinów: „Otwierać, policja!”. Wszystkich mieszkańców wyprowadzano na ulicę i tam sprawdzano tożsamość. Na bok odprowadzano wyselekcjonowanych wg przywiezionej listy. Później przywieziono pod konwojem z Montelupich jedną kobietę i siedmiu mężczyzn nieznanych z imienia i nazwiska.

Grupami prowadzono ich w stronę wiślanego wału. Potem salwa, jedna, druga...

Niemal w ostatnich godzinach okupacji zamordowano 79 osób, m.in.: Danielę Baran, Stanisława Bąka, Józefa Brodzińskiego, Kazimierz Chmiela, Jana Czepca, Aleksandra, Marię i Michalinę Czinczaruków, Stanisława Gierasińskiego, Genowefę Hajdugę, Karola i Stefanię Jagła, Aleksandra, Michalinę i Rozalię Jakubików, Wiktorię Kołodziejczyk, Mariana i Mieczysława Kondasów, Edwarda, Feliksa, Franciszka Koprowskich, Kazimierza Koprowskiego, Mieczysława Koprowskiego, Zachariasza Krzysztofowicza, Kazimierza Kumelę, Jana Kuźmę, Antoninę i Józefa Łachetów, Jana Majkę, Mieczysława Marcela, Klemensa Markowskiego, Janinę i Wincentego Matuszczyków, Bronisława Nalepę, Jana Nalepę, Józefa Nalepę, Ludwika Nalepę, Józefa Obrackiego, Anielę Podkanowicz, Czesławę, Józefa, Karola i Marię Schindlerów, Kazimierza Słowika, Marię i Mariana Solarzy, Jana Sticha, Henryka Store’go, Franciszka Tarnopolskiego, Karola Tarnopolskiego, Adolfa Trynkę, Bronisława, Stefanię i Władysława Trynków, Juliana Trynkę, Marię, Walerię, Władysława i Wojciecha Trynków, Tadeusza Wabika, Marię Warmus, Mariana i Mieczysława Warmusów, Stanisława i Władysława Wątorskich, Franciszkę i Zbigniewa Wlazło, Mieczysława Wypickiego, Adama Zarzyckiego, Jadwigę Zawada.

Przeznaczony do rozstrzelania Jan Hajduga upadł przy wiślanym wale, ranny po salwie, udając zabitego. Po odjeździe Niemców wydostał się spod trupów pozostawionych na miejscu egzekucji i zbiegł. Większość ofiar tego ostatniego zbiorowego mordu niemieckich okupantów w Krakowie pochowano uroczyście we wspólnej mogile na cmentarzu Rakowickim.